Polska może stać się ofiarą amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Ucierpieć mogą na tym polskie fabryki
Obszar technologiczny skupiony wokół budowy sieci 5G to jeden z elementów trwającej wojny handlowej między USA a Chinami. – Polska może być jedną z ofiar prowadzonych działań przez oba mocarstwa ze względu na rządowe prace nad nowelizacją ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa – alarmują eksperci. Zawarte w niej zapisy pozwalają na wykluczenie dostawcy infrastruktury sieciowej na podstawie kraju pochodzenia, a nie certyfikacji, jak to ma miejsce np. w Niemczech. Dowolność interpretacji tych przepisów w przyszłości może pozwolić na wykluczenie z polskiego rynku pojedynczych albo wszystkich chińskich dostawców.
Napięcia na linii Chiny–USA zaostrzają się od początku prezydentury Donalda Trumpa. Wojna handlowa między obydwoma krajami, która trwa od prawie dwóch lat, sprawiła, że dodatkowymi cłami objęto w sumie 3 proc. światowego handlu. Na początku tego roku było nimi objętych ponad 2/3 amerykańskiego importu z Chin i ponad 80 proc. chińskiego importu z USA. Sytuacji nie poprawiła umowa gospodarczo-handlowa, która weszła w życie w lutym br. i w zasadzie nie obniżyła protekcjonizmu gospodarczego w wymianie handlowej między obydwoma mocarstwami – pokazuje kwietniowy raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego („Skutki amerykańsko-chińskiej wojny handlowej dla międzynarodowych łańcuchów dostaw”).
– Stosunki pomiędzy USA i Chinami to jest wojna dwóch spojrzeń na państwo i świat, dwóch cywilizacji i dwóch obszarów technologicznych – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Leszek Ślazyk, politolog, redaktor naczelny portalu Chiny24.com.
Napięte relacje między Państwem Środka i USA dodatkowo zaostrzyła pandemia SARS-CoV-2. Stany Zjednoczone poradziły sobie z nią gorzej niż inne wysoko rozwinięte państwa, w tym Chiny, których gospodarka po kryzysie z początku roku szybko wróciła do niemal pełnego potencjału. Pokłosiem konfliktu jest opublikowany w sierpniu przez amerykańską administrację, która od dłuższego czasu zarzuca chińskim firmom szpiegostwo i powiązania z rządem, program Clean Network. Ma on na celu całkowite wyeliminowanie chińskich producentów z rynku telekomunikacyjnego. Na celowniku rządu USA znalazły się m.in. TikTok, WeChat, aplikacja należąca do chińskiego giganta technologicznego Tencent, oraz Huawei, który rozwija technologie i rozwiązania z obszaru nowego standardu sieci komórkowych 5G.
Dyskusje dotyczące budowy nowej sieci i wymagań stawianych dostawcom technologii toczą się nie tylko w USA, lecz również w całej Europie, także w Polsce. Na początku września do konsultacji trafił rządowy projekt nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Dokument będzie mieć duże przełożenie na wdrażanie w Polsce sieci 5G oraz wybór dostawców infrastruktury i oprogramowania dla nowego standardu telekomunikacyjnego. Projekt nowelizacji zakłada, że oceny dostawców ma dokonywać Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa, które weźmie pod uwagę m.in. takie kryteria jak prawdopodobieństwo, że dostawca znajduje się pod wpływem państwa spoza UE bądź NATO oraz jakie obowiązuje w tym kraju prawo w zakresie ochrony danych osobowych, praw obywatelskich i praw człowieka. To oznacza, że ze względów politycznych z tego procesu mogłyby zostać wykluczone podmioty chińskie.
– Gdyby ktokolwiek odpowiedzialny za te zabawy z ustawą dotyczącą cyberbezpieczeństwa poświęcił chociaż paręnaście minut na obserwację zmiany charakteru funkcjonowania dyplomacji chińskiej w ostatnich dwóch latach, uświadomiłby sobie, że Chiny przestały hołdować wielodziesięcioletniej albo nawet wielosetletniej tradycji przyjmowania wszystkiego z pokorą – mówi Leszek Ślazyk.
Producenci uznani za poważne zagrożenie dla krajowego cyberbezpieczeństwa zostaną odcięci od kontraktów, a podmioty korzystające z ich usług bądź sprzętu będą musiały pozbyć się ich w ciągu pięciu lat. Zapisy nowelizacji ustawy o KSC wprost wskazują na możliwość wykluczenia z polskiego rynku m.in. firmy Huawei, która jest w tej chwili jednym z trzech głównych dostawców infrastruktury 5G.
– Tego typu zapisy to brama do bardzo szerokiej interpretacji. W dalszej perspektywie może się okazać, że wszystko, co jest „made in China”, w jakikolwiek sposób zagraża potencjalnie cyberbezpieczeństwu. Na przykład śruba z tytanu, której trzeba użyć do przykręcenia jakiegoś urządzenia, też będzie niebezpieczna, bo pochodzi z państwa, które nie przestrzega praw człowieka – mówi redaktor naczelny portalu Chiny24.com.
Jak podkreśla, sąsiednie kraje zachowały zdrowy dystans do amerykańskiej kampanii wymierzonej w chińskie firmy technologiczne. Na początku sierpnia Czechy odmówiły podpisania z USA umowy o współpracy w obszarze 5G, a tamtejsi operatorzy telekomunikacyjni zachowali swobodę wyboru partnerów, z którymi będą budować infrastrukturę nowej generacji. Podobną drogą poszli Niemcy.
– Niemcy, których gospodarka mocno zależy od Chin, ale i chińska gospodarka zależy od relacji z Niemcami, zachowały się zupełnie inaczej niż Polska. Będą sprawdzać cyberbezpieczeństwo infrastruktury 5G pod kątem certyfikacji, natomiast my będziemy zwracać uwagę m.in. na kwestie związane z nieprzestrzeganiem praw człowieka – mówi Leszek Ślazyk. – Nadchodzą czasy, kiedy technologie będą najważniejsze. Polska powinna robić wszystko, żeby ze wszystkich stron świata ściągać najlepsze i najnowocześniejsze technologie, które pozwolą nam się dalej rozwijać.
Politolog wskazuje, że działania wymierzone w chińskie firmy technologiczne mogą wprost odbić się na wartej ok. 136,5 mld zł rocznie wymianie handlowej z Państwem Środka. Według danych GUS w 2019 roku wartość eksportu polskich produktów do Chin wyniosła 11,4 mld zł, co przełożyło się na udział 1,1 proc. w całkowitym eksporcie Polski. Z kolei wartość importowanych produktów w tym okresie przekroczyła 125 mld zł i wyniosła 12,4 proc. udziału w imporcie Polski ogółem.
– Z tego małego muszkietu zrobiło się wielkie działo. Jeżeli zostanie ono wytoczone, to chińska strona może pomyśleć: „OK, nie chcecie nas, my nie chcemy was” – mówi redaktor naczelny portalu Chiny24.com. – Polski import z Chin to wszystko, co kupujemy w sklepach: zabawki, odzież itd. W tym imporcie są też np. wszystkie podzespoły, które służą do montowania aut w naszym kraju. Jeżeli więc Chiny stwierdzą, że nie będą wysyłać niczego do nas, skoro my ich nie chcemy, to nagle może się okazać, że staną wszystkie fabryki, które montują cokolwiek w Polsce, bo nie mają zapasów magazynowych od nich. Polska może być potencjalną ofiarą tego amerykańsko-chińskiego konfliktu na własne życzenie.
źródło: Newseria Biznes