Aktualności

Boom na technologie w edukacji. Rynek ten przyciąga coraz większy kapitał

– To, co dzisiaj najbardziej przyciąga inwestorów do branży edtechowej, to ogromny potencjał zmiany, która jest nieuchronna i która nastąpi w najbliższych latach. Ten, kto jeszcze o tym nie zaczął myśleć, już jest spóźniony – uważa Jarosław Sroka, koordynator programu InCredibles Sebastiana Kulczyka. Raport przygotowany przez Fundację Startup Poland przy współpracy z InCredibles stwierdza, że w Polsce na razie zainteresowanie innowacjami w edukacji nie jest duże, zarówno ze strony szkół, jak i inwestorów, ale to się będzie zmieniać w kolejnych latach.

Z danych przytaczanych w raporcie „Czy polskie spółki EdTech mają szansę odmienić oblicze swojej edukacji?” wynika, że w 2020 roku fundusze venture capital zainwestowały ponad 10 mld dol. w start-upy z sektora edtech. To dwa razy więcej niż w 2019 roku. Również europejski rynek dostał w ostatnich latach duży zastrzyk kapitału, osiągając rekordową kwotę 711 mln dol. w 2020 roku. To 13 razy więcej niż w 2013 roku. Polska również osiągnęła rekordowe wyniki m.in. dzięki Brainly, który pozyskał 81 mln dol. i jest największą na świecie platformą społecznościową, która pomaga w edukacji uczniów.

Jarosław Sroka, koordynator programu InCredibles Sebastiana Kulczyka

Zainteresowanie inwestorów sprawia, że globalna wartość branży edtech w zaledwie dekadę (2015–2025) wzrośnie ze 105 mld do 350 mld dol., a dostarczane innowacje będą nadal przekształcać krajobraz edukacyjny na niezliczone sposoby.

– Wyzwanie jest ogromne, bo jak dzisiaj myśleć poważnie o nowym systemie edukacji w świecie, którego nie jesteśmy w stanie zdefiniować za pięć czy dziesięć lat. Ta deskryptywność musi być pobudzona w myśleniu o nowym systemie edukacji, który nie może się ograniczać wyłącznie do nowej formy kontaktu między szkołą a uczniem, czyli wykorzystania Teamsów czy Zooma. Chodzi o coś zupełnie innego: o stworzenie nowych kompetencji, które pozwolą uczniom zaistnieć w konkurencyjnej, globalnej przyszłości – mówi agencji Newseria Biznes Jarosław Sroka. – Wydaje mi się, że przetwarzanie, pozyskiwanie wiedzy przez uczniów, a nawet jej zapominanie będzie się opierać na zupełnie nowych zasadach. Jeżeli to pominiemy w myśleniu o branży edtechowej czy w ogóle o systemie edukacji, to jesteśmy na straconej pozycji.

Jak podkreślają eksperci, przed polską branżą edtechową jest kilka lekcji do odrobienia. Przede wszystkim start-upy powinny się nauczyć aktywnej komunikacji ze szkołami i rodzicami, przekonywać ich do nowoczesnych rozwiązań i pokazywać korzyści z ich stosowania w edukacji dzieci. Drugim obszarem jest komunikacja z inwestorami.

Polscy inwestorzy na razie ostrożnie podchodzą do finansowania tego sektora. Większość krajowych edtechów pozyskuje finansowanie od zagranicznych podmiotów. Z danych PFR Ventures podsumowujących inwestycje VC w 2020 roku wynika, że edtech był stosunkowo niszowym obszarem inwestycji i nie znalazł się w topowych sektorach pod względem poziomu finansowania. To o tyle dziwne, że ubiegły rok to okres boomu na technologie w edukacji. Potwierdzają to dane zawarte w raporcie Brighteye Ventures, które przywołuje publikacja Fundacji Startup Poland. Mniej więcej 50 proc. czasu przeznaczonego na edukację w 2020 roku to nauka za pomocą narzędzi cyfrowych, a jedynie niespełna 5 proc. wydatków na edukację zostało przeznaczonych na takie rozwiązania. 95 proc. wydatków przypadło na naukę tradycyjną. Autorzy raportu „Czy polskie spółki EdTech mają szansę odmienić oblicze swojej edukacji?” oceniają, że to będzie się zmieniać w kolejnych latach, kiedy fundusze VC w Polsce w większym stopniu dostrzegą potencjał branży.

– Zasady funkcjonowania tradycyjnej szkoły na pewno powinny już odejść w zapomnienie. Mamy tutaj bardzo szeroki zakres potencjalnych inwestycji, od ściśle infrastrukturalnych po stworzenie kompletnie nowej koncepcji uczenia się w oparciu o to, czego jeszcze tak naprawdę nie wiemy. To jest największym wyzwaniem – tłumaczy koordynator programu InCredibles Sebastiana Kulczyka. – Nie chodzi o to, żeby uczeń pozyskiwał w stary sposób starą wiedzę wyłącznie w oparciu o nowoczesne narzędzia komunikacji ze szkołą. Wykluczenie cyfrowe de facto pojawia się po obu stronach biurka, a kwestia infrastruktury na pewno jest bardzo dużym wyzwaniem.

źródło: Newseria