Biznes tanecznym krokiem
W nieograniczonym godzinami dniu pracy podpisują kontrakty warte miliony, zarządzają wielkimi firmami, sztabem ludzi i odwiedzają różne zakątki świata. Wieczorami nie zakładają adidasów, by pocić się na siłowni, tylko eleganckie buty na parkiet. Dlaczego ludzie biznesu coraz częściej zamiast fitnessu wybierają taniec?
Patrząc na jesienne ramówki telewizyjne można odnieść wrażenie, że moda na taniec przeminęła. Zamiast „Tańca z Gwiazdami” czy „You can dance” królują teleturnieje i reality show. Wystarczy jednak odwiedzić jedną z popularnych szkół tańca, by przekonać się, że to tylko pozory. A spoglądając na tych, którzy pokochali taniec, można zauważyć, że stał się on modny przede wszystkim wśród klasy średniej, kadry zarządzającej i prezesów wielkich firm.
– Chcą się oderwać od biznesowej rzeczywistości i zrelaksować. Zaczynają dostrzegać u siebie efekty zasiedzenia i życia w ciągłym biegu, a jednocześnie chcą zacząć coś trenować. Taniec jest przyjemniejszy niż siłownia, mniej krępujący, a również pozwala na spalenie odpowiedniej ilości kalorii czy pracę nad wymarzoną sylwetką – ocenia Marta Zaldivar Brito, znana w środowisku tanecznym jako Martica z duetu Los Fashion, który od ponad 3 lat tworzy z Raydelem Roberto Zaldivar Brito. Wspólnie prowadzą warsztaty i pokazy salsy kubańskiej, rueda de casino czy bachaty. W ich grafiku nie brakuje ludzi biznesu, ale ze względu na rodzaj zajęć to głównie kobiety na wysokich stanowiskach dyrektorskich, prezesi firm.
Praca u podstaw
Parkiet wybierają przede wszystkim kobiety. Tańczą przedstawicielki bardzo różnych branż: od usługowych, przez kosmetyczne, po dyrektorów sieci dealerów samochodów. – Większość zapisów i zapytań o kursy mamy od pań – potwierdza Agnieszka Kaczorowska, zwyciężczyni „Tańca z Gwiazdami”, aktorka, mistrzyni świata w tańcach latynoamerykańskich. Podobnie jak kilka innych gwiazd parkietu otworzyła własną szkołę tańca.
– Zauważyliśmy, że panie przychodzą do nas na zajęcia z przekonaniem, że nie zostaną profesjonalnymi tancerkami. Chcą się po prostu poruszać. Bardzo często zaczynają indywidualnie. Im więcej zajęć za nimi, tym chętniej próbują tańca w parze i stawiają sobie nowe wyzwania w postaci coraz trudniejszych kroków i kombinacji. Taniec w parze to taki moment, gdzie w końcu mogą oddać kontrolę i dać się poprowadzić. I ten moment jest najtrudniejszy w pracy z kobietami biznesu – tańcząc w parze trzeba się pozbyć ciągłej potrzeby kontroli – mówi Marta Zaldivar Brito. – Musimy sprawić, by klientki na tyle się rozluźniły i otworzyły, że przestają odczuwać potrzebę kontrolowania sytuacji, czyli przyjmowania roli prowadzącego w parze.
Podobnie uważa Magdalena Siwecka, która od 16 lat zajmuje się tańcem flamenco. W Polsce uczyła się pod okiem Piotra Galińskiego i Jacka Łumińskiego, a w Hiszpanii szkolili ją tak znakomici tancerze jak Choni Pérez García, Isabel Bayón czy Concha Jareño.
– Najpierw musimy odsunąć na bok zawodowe maski. To nie jest łatwe, bo trzeba porzucić codzienną rolę i wrócić do pozycji ucznia – przyznaje Magda. – W tanecznych zajęciach ludzie biznesu szukają ucieczki od codziennej rutyny. Są bardzo wymagający ze względu na napięty grafik. Na zajęciach czas musi być wykorzystany maksymalnie, a ogromne znaczenie ma efektywność – ocenia.
Taniec tylko rano lub późnym wieczorem
Sposób komunikacji z klientem biznesowym to temat na pracę magisterską, a przynajmniej na dobry licencjat. – Po pierwsze kobiety zawsze chcą, by mówić do nich na Ty, nawet pomimo różnicy wieku czy też pełnionych przez nie funkcji zawodowych. Po drugie pochwały są dla nich krępujące – panuje wśród nich przekonanie, że zawsze można więcej, mocniej, lepiej i porównują się do instruktora. Po trzecie zajęcia kończymy pięciominutową rozmową podsumowując postępy, wprowadzone nowe elementy i nakreślając materiał na kolejne zajęcia. Coś jak raport ze spotkania służbowego – opowiada Marta Zaldivar Brito.
Co najczęściej przeszkadza w prowadzeniu zajęć? Zmęczenie uczestników i ciągle dzwoniący telefon. Magda Siwecka nie raz miała do czynienia z takimi sytuacjami. – Lekcje indywidualne często trzeba pogodzić z grafikiem podróży służbowych. Ale jeśli już pracują, to bardzo ambitnie. Zależy im na efektach i rozumieją, że to wymaga często ogromnej pracy. Czasami tańczą, bo taka jest akurat moda. Chcą się pochwalić umiejętnościami w towarzystwie.
Klienci biznesowi unikają standardowych kursów. Lubią zajęcia w godzinach porannych i wieczornych, nawet po 22. – To klienci, którzy lubią dzień przed lub w tym samym dniu dostać przypomnienie, że mają zajęcia w danym terminie. Doceniają elastyczność instruktora w doborze godzin – przyznaje Marta Zaldivar Brito.
Rozwój przez taniec
Od kilku lat rynek szkół tańca rozwija się w imponującym tempie, ale wciąż nie brakuje innowacyjnych rozwiązań. – W dzisiejszym społeczeństwie wielu ludziom, głównie właśnie ze świata biznesu, nie wystarcza już tylko nauka kroków i spędzenie godziny w kilkunastoosobowej grupie. Chcą czegoś więcej, wartości dodanej do tańca – przyznaje Agnieszka Kaczorowska. Jej „Danceworld” to nie tylko szkoła tańca, ale również rozwoju osobistego. – Współpracujemy z ekspertami od rozwoju mentalnego, którzy szkolą naszych nauczycieli. Przygotowałam autorski program dla dzieci. Mężczyzn zachęcamy specjalnym kursem „Men’s World”, ale panów interesuje głównie taniec w parze ze swoją życiową partnerką, często na indywidualnych zajęciach. Tańczy już u nas m.in. Mateusz Grzesiak, trener rozwoju osobistego, psycholog i doktor nauk ekonomicznych – opowiada Agnieszka. – Prowadziłam zajęcia dla firm z kapitałem hiszpańskim. To był element szerszego programu kulturalnego: Polacy mieli lepiej poznać tamtejszą kulturę. Organizatorzy traktowali zajęcia jako relaks, ale jednocześnie element rozwoju w firmie – dodaje Magda Siwecka.
Ludzie biznesu zapisują się na kursy tańca z wielu powodów. Jedni z zamiłowania, inni z czysto biznesowego podejścia. – Przyjmując zaproszenie na bankiet czy galę zdają sobie sprawę, że nie da się całej imprezy przesiedzieć przy stoliku. To nie szkolna dyskoteka czy spotkanie ze znajomymi, gdzie każdy rusza się w swoim tempie. Trzeba znać podstawowe kroki popularnych tańców towarzyskich. To nie tylko sprzyja dobremu wizerunkowi pani prezes czy pana dyrektora, ale ułatwia nawiązani kontaktu czy luźne nawiązanie rozmowy z przyszłym kontrahentem czy dużym klientem – zauważa Agnieszka Kaczorowska. A Marta Zaldivar Brito dodaje: – Klientki przyznają, że przy okazji różnych bali, głównie dobroczynnych, gdzie udają się z partnerami, są bardziej swobodne i mniej skrępowane. Z ciekawych przypadków mieliśmy kilka godzin zajęć z biznesmenem, który założył się z kolegą, że na najbliższej imprezie zatańczy układ do jednej z piosenek. Miał na jego opanowanie dosłownie kilka dni, ale się udało!