Przyszłość UE w cieniu drugiego pakietu klimatycznego
Do najważniejszych problemów UE należy zaliczyć bardzo wysoki poziom bezrobocia, fiasko polityki reindustrializacji; obniżenie się konkurencyjności UE w stosunku do pozostałych uprzemysłowionych państw świata; zwiększenie uzależnienia się od importu nośników energii; perturbacje finansowe w wielu krajach UE.
23-24 października 2014 r. zbiera się w Brukseli Rada Europejska, aby zaakceptować pakiet klimatyczny UE na lata 2020- 2030 r. Jest to okres trudny politycznie zarówno pod kątem globalnych wyzwań geopolitycznych, jak i procesu konstytuowania się nowej Komisji Europejskiej, na czele z jej prezydentem panem Jean Claude-Juncker’em.
UE niewątpliwie miała wiele sukcesów w ciągu ostatnich 5 lat, ale niestety nie rozwiązano szeregu problemów, które nowa Komisja otrzyma w spadku. Do najważniejszych z nich należy zaliczyć bardzo wysoki poziom bezrobocia, w szczególności wśród młodzieży; fiasko polityki reindustrializacji; obniżenie się konkurencyjności UE w stosunku do pozostałych uprzemysłowionych państw świata; zwiększenie uzależnienia się od importu nośników energii; perturbacje finansowe w wielu krajach UE. To wszystko dzieje się na tle stagnacji polityki konwergencji, gdyż PKB na głowę mieszkańca ,który parę lat temu był trzykrotnie wyższy w UE 15 w stosunku do państw Europy Centralnej (UE 11), nadal pozostaje trzykrotnie wyższy. Wśród wielu problemów bardzo istotny to: jak zapobiec wzrostowi cen energii , która u naszych głównych konkurentów jest dwukrotnie niższa niż w UE. To są sprawy priorytetowe ,którymi powinna zająć się w pierwszej kolejności najwyższe gremia europejskie .
Niestety tak się nie dzieje. Pomimo braku formalnego rozpoczęcia prac przez nową Komisję Europejską , co ma nastąpić 1 listopada 2014 r, Rada Europejska zajmie się 23-24 października sprawą drugo rzędną, to znaczy sprawami celów klimatycznych i instrumentarium obniżania emisji CO2. Dlaczego tak to oceniam? Otóż w sprawach polityki klimatycznej i osiąganych pozytywnych rezultatów ,UE jest liderem w skali naszego globu. Wskaźnik emisji w tonach CO2 na głowę mieszkańca jest w UE najniższy, w porównaniu do najbardziej uprzemysłowionych państw świata. Wystarczy powiedzieć, że po przeanalizowaniu programów ograniczania emisji uprzemysłowionych krajów pozaunijnych do roku 2020 oraz 2030, można dojść do wniosku, że gdyby emisja CO2 nie spadała w UE i utrzymywałaby się na dotychczasowym poziomie, to UE w roku 2030i tak miałaby niższy poziom emisji, niż większość krajów spoza UE. Wspólnota wyprzedza te kraje o 15lat. Należałoby jednak przedyskutować, czy takie tempo nie jest szkodliwe dla samej UE i czy problemy , które wymieniam wyżej, nie wynikają po części z polityki klimatycznej UE, nie wspieranej z jednakową gorliwością przez inne kraje.
Warto w tym kontekście podkreślić ,że w zasadzie cele pakietu klimatycznego, obowiązującego w UE do 2020 r., zostaną zrealizowane, czyli osiągniemy pełny sukces. Aby mieć kontrolę nad obniżaniem emisji, parę lat temu wymyślono specjalne narzędzie nazwane System Handlu Emisjami ( Emissions Trading System), które powszechnie, od nazwy angielskiej, nazywany jest ETS . W tym dość skomplikowanym systemie, źródła emisji podzielono na dwie grupy : emisje przemysłowe (objęte ETS) i nieprzemysłowe (nie objęte ETS).Wszystkie kraje negocjowały z UE dozwolony poziom emisji, z tym ,że ten poziom ulega obniżeniu o 1,74% rocznie do 2020r. Te zakłady przemysłowe, które nie zmieszczą się w swoich, malejących corocznie, limitach, muszą zakupywać brakujące im ilości na specjalnych giełdach. Te, które mają nadwyżki mogą je na tych giełdach sprzedawać. Utworzono zatem poważny przemysł giełdowy, dla realizacji zamierzeń ETS. Założono też, że cena za jedną tonę CO2 winna wynieść od Euro 40 do 60, co miało przyczynić się do szybkiego rozwoju OZE. Liczono też, że ten system zostanie również zaakceptowany przez kraje poza unijne. Mimo upływu paru lat, nie ma globalnego systemu handlu emisjami opartego na wzorcu UE , a poszczególne państwa wstrzymują się z wprowadzeniem takich rozwiązań, jako potencjalnie szkodliwych dla ich rozwoju gospodarczego.
W samej UE okazało się, że postęp technologiczny był tak szybki ,że zamiast zakładanej ceny Euro 40-60 za certyfikat, cena na giełdzie kształtowała się na poziomie Euro 4-6, pomimo ingerencji UE i zdjęcia z rynku prawie 1 mln ton tzw. uprawnień do emisji CO2 (backloading). OZE rozwijają się dynamicznie w całej UE. Przykładowo, w ciągu ostatnich dwóch lat Polska była na 3 miejscu za Niemcami i Wielką Brytanią, jeżeli chodzi o tempo rozbudowy OZE . Można zaryzykować stwierdzenie, że bez ETS-u, UE i tak zrealizowałaby założenia polityki klimatycznej do 2020 r.
Zaobserwowano ucieczkę wielu przemysłów z UE do krajów, gdzie nie ma takich obostrzeń jak w Europie. Nota bene, ten uciekający przemysł nie zmniejszył światowych emisji CO2, tylko przesunął je do innych obszarów świata. To przesunięcie emisji nazwano umownie „wyciekiem węgla” – w nomenklaturze unijnej znanego jako „carbon leakage”. Aby temu przynajmniej częściowo zapobiec utworzono listę „carbon leakage,” na której znalazły się przedsiębiorstwa przede wszystkim z sektorów energo-chłonnych, takich jak przemysł stalowy, chemiczny, rafineryjny itd. Niestety nie wiadomo jakie będą losy tej listy po 2015 r. W każdym bądź razie, mimo utworzenia listy derogacyjnej, wykluczającej spod reżimu ETS-u , średnia emisja CO2 w UE nadal spada. To również przemawia bardzo poważnie , jeżeli nie za zniesieniem, to za zreformowaniem systemu ETS.
Bardzo ważna dla globalnego bilansu emisji CO2, jest tzw. emisja konsumpcyjna. Szereg krajów importuje produkty z poza UE, i w ten sposób emisja powstanie u producenta, który działa poza Unią. W bilansie światowym emisji CO2 nie ubywa, mniej jest jej natomiast w UE. Jeśli włączyć do bilansu emisję konsumpcyjną to okazuje się, że np. Francja czy Wielka Brytania, przysparzają więcej CO2 światu, licząc w tonach na głowę mieszkańca, niż wiele krajów UE, w tym Polska. Francja broni się elektrowniami atomowymi , ale w skali globalnej to nie wystarcza.
Nowa perspektywa klimatyczna na lata 2020-2030 zaostrza wszelkie wymogi ETS, bo dalej walczy się o podwyższenie ceny za 1 tonę CO2. Komu to jest potrzebne? Na pewno całemu przemysłowi stojącemu za handlem CO2 i najbogatszym przedsiębiorstwom w UE. ETS to narzędzie wykluczenia konkurencji z krajów biedniejszych. Czyżby chodziło o dalsze pogłębianie różnic w UE i podzielenia UE na trwale na Unię dwóch szybkości? Nowy ETS ma obniżać corocznie poziom uprawnień o 2.2% i stopniowo zlikwidować skorzystanie z możliwości list związanych z carbon leakage. Co to oznacza dla poszczególnych sektorów przemysłu? EUROFER zrzeszający Unijny przemysł stalowy ocenia, że „ w okresie od roku 2020 do roku 2030, sektorowi stalowemu UE jako całości zabraknie ponad 2 miliardy pozwoleń (na emisję), co będzie kosztować Euro od 70 do 100 miliardów. Żaden z konkurentów z poza UE nie ponosi takich kosztów”. W rezultacie przemysł ten ulegnie likwidacji. Podobnie jest z innymi sektorami, gdzie nie bierze się pod uwagę ich specyfiki i nakazuje obniżać poziom emisji o 2.2% rocznie. Weźmy np. przemysł rafineryjny czy chemiczny, gdzie już w chwili obecnej osiągane rezultaty są o wiele lepsze, niż w krajach poza unijnych Nie wszędzie postęp technologiczny da się zadekretować. Ten przemysł padnie lub wyniesie się do innych krajów, tak jak to zaczął robić przemysł cementowy. Poziom emisji mógłby być rozpatrywany w odniesieniu do benchmarków w poszczególnych sektorach przemysłu, z zachowaniem ich specyfiki. Benchmark w przemyśle stalowym jest z pewnością inny, niż w wytwarzaniu energii elektrycznej, czy przemyśle chemicznym bądź rafineryjnym, papierniczym itp.
Tu dochodzimy do obaw pani premier Kopacz, która mówi o cenach energii, jako wypadkowej zaproponowanych rozwiązań pakietu klimatycznego na lata 2020-2030, bo jak widać z powyższego, proponowany pakiet to zahamowanie rozwoju przemysłu krajów biedniejszych, w tym polskiego. To wcale nie oznacza, że nie chcemy obniżać emisji CO2, tylko obniżajmy z głową, inwestując jak najwięcej w nowoczesne rozwiązania technologiczne i
to nie tylko w te gałęzie, które są objęte ETS-em ale i poza ETS-em. Obniżajmy np. emisję w miastach. Zwiększajmy energooszczędność.
Zachętą do takich inwestycji jest np.: tegoroczna nagroda Nobla w dziedzinie fizyki za wynalezienie niebieskich diod. Ludzkość zużywa 25% energii w postaci prądu elektrycznego. Jeżeli porównamy oświetlenie tradycyjną żarówką w stosunku do diody, to z jednego Watta uzyskamy z diody o 1250% więcej oświetlenia, niż z tradycyjnej żarówki.
Wbrew obiegowym opiniom, Polska, mimo to, że opiera swoją energię na węglu kamiennym i brunatnym, nie jest w UE największym emitentem C02 na głowę mieszkańca, bo wyprzedzają ją takie kraje jak Luksemburg, Niemcy, Holandia, Belgia. Polska jest dopiero na 7 miejscu w tym rankingu. Polska zapewnia, ale też i wykazuje, że nadal będzie obniżać emisję, ale w sposób rozsądny.
Nie należy ukrywać, że większość państw UE popiera zaproponowane rozwiązania klimatyczne. Trochę inaczej ma się sprawa z organizacjami pozarządowymi, które z poprawności politycznej oficjalnie popierają pakiet, ale w swoich uwagach szczegółowych zgłaszają szereg zastrzeżeń, co do konkretnych rozwiązań, co prowadzi do wniosku, że w zasadzie, są przeciwne pakietowi w formie przedłożonej przez Radę Europejską. Z pośród państw UE Polska nawołuje do przyjęcia takich rozwiązań, które nie wpłyną na podwyższenie cen energii. Miejmy nadzieję, że stanowisko Polski zostanie wsparte przez te kraje, które stawiają na rozwój przemysłu. Można zadać pytanie : po co UE tak się spieszy z pakietem klimatycznym, który ma być przyjęty do realizacji za ponad 5 lat? Czy nie można dać szansy prezydentowi Juncker’owi, aby nowo wybrana Komisja wypowiedziała się w tej sprawie, a także poczekać, jakie będą w Paryżu konkretne propozycje poza unijnych, rozwiniętych przemysłowo krajów świata i dopiero potem przeprowadzić solidną dyskusję w ramach UE?
Janusz Luks
Dyrektor Zarządzający
Central Europe Energy Partners